01-01-1970Delegacja z Korczyny w Czortkowie
Przychodzi taki dzieÅ„….
Przychodzi taki dzień, gdy w naszym życiu pojawiają się nowe miejsca, nowi znajomi czy przyjaciele. Dzień ten zjawia się znienacka, często nic go nie zapowiada i nagle mocniej zabije serce, coś ściska w gardle, wzruszenie odbiera mowę, a łzy same płyną.
Takie też dni przypadÅ‚y w udziale delegacji z gminy Korczyna, która w dniach 21 – 22 maja 2010 r. uczestniczyÅ‚a w I MiÄ™dzynarodowym Festiwalu Przyjaźń bez granic w partnerskim mieÅ›cie Czortkowie na Ukrainie.
Spotkanie naszej delegacji z UkrainÄ… rozpoczyna siÄ™ już na przejÅ›ciu granicznym w Medyce, gdzie bez powodu stoimy ponad trzy godziny w kolejce zaledwie kilku aut. Nie zniechÄ™ca nas takie podejÅ›cie pograniczników – cóż, może tak stanowiÄ… przepisy a może w ich sercach tkwiÄ… mocne „kordony”. Tuż zagranicÄ… spotkanie z żebrzÄ…cymi dziećmi – taki obrazek zapamiÄ™taÅ‚am jeszcze z podróży po Lwowie w latach osiemdziesiÄ…tych, widać to nie zmieniÅ‚o siÄ™.
Wygodnym samochodem mijamy wsie i miasteczka – dość biednie wyglÄ…dajÄ…ce, w wiÄ™kszoÅ›ci stare domy, zaniedbane obejÅ›cia i niekoÅ„czÄ…ce siÄ™ dziury na drodze – później dziurawe drogi okażą siÄ™ zmorÄ… naszej podróży.
Podczas drogi snujemy rozważania, jak olbrzymim krajem byÅ‚a niegdyÅ› Rzeczpospolita. Mijamy Lwów, niestety tylko obwodnicÄ…, nie ma czasu pooddychać jego atmosferÄ…. Cóż, może kiedyÅ›…
W Tarnopolu nieco bÅ‚Ä…dzimy, oznakowanie dróg nie należy do mocnych stron Ukrainy. Zauważamy znane miejscowoÅ›ci: Trembowla, Buczacz, Rudki… Wreszcie docieramy do Czortkowa, gdzie oczekuje nas Aleksander , po prostu Sasza – to on bÄ™dzie sprawowaÅ‚ nad nami opiekÄ™ przez wszystkie dni.
Pierwsze oficjalne spotkanie odbywa siÄ™ w Czortkowskim Pedagogicznym Instytucie im. Aleksandra Barwinowskiego – okazuje siÄ™, że zaÅ‚ożycielem szkoÅ‚y byÅ‚ Polak. W spotkaniu towarzyszy nam Marina i Irina, które odtÄ…d bÄ™dÄ… naszymi dobrymi duchami. Spotkanie z dyrekcjÄ… i nauczycielami oraz wybranymi uczniami staje siÄ™ okazjÄ… do wymiany doÅ›wiadczeÅ„, omawiania dalszej wspóÅ‚pracy. Atmosfera spotkania jest serdeczna, miÅ‚a i przyjazna. Robimy pamiÄ…tkowe zdjÄ™cie, wymieniamy adresy, rozstajemy siÄ™ z nadziejÄ… na wspólne dziaÅ‚ania.
NastÄ™pnym spotkaniem jest kolacja z merem Czortkowa, w niezwykle przyjaznej atmosferze wymiana doÅ›wiadczeÅ„, rozmowy o sprawach ważnych i wspólnych doÅ›wiadczeniach.
PeÅ‚ni wrażeÅ„ docieramy do hotelu, aby kolejny dzieÅ„ pobytu na Ukrainie przeżyć równie intensywnie.
Niedziela budzi nas sÅ‚oÅ„cem, jedziemy do polskiego koÅ›cioÅ‚a ojców Dominikanów, gdzie uczestniczymy w uroczystej mszy w Å›wiÄ™to ZesÅ‚ania Ducha Å›w., jest z nami też mer Czortkowa. Msza odprawiana jest w jÄ™zyku polskim i ukraiÅ„skim. W tej monumentalnej Å›wiÄ…tyni piÄ™knie brzmiÄ… sÅ‚owa pieÅ›ni w wykonaniu chóru z Dobrodzienia , który również uczestniczy w festiwalu. Spotykamy Polaków, podchodzÄ… do nas, ze wzruszeniem opowiadajÄ… o swoich losach, przyglÄ…dajÄ… siÄ™ nam jako czÄ…stce utraconej ojczyzny. Zadajemy sobie pytanie: dlaczego los nie oszczÄ™dziÅ‚ tych ludzi, czy ich winÄ… jest, że urodzili siÄ™ w miejscu, które ktoÅ› kiedyÅ› sztucznie podzieliÅ‚? Takich pytaÅ„ jest wiele, pewnie nie znajdziemy na nie odpowiedzi, bowiem „ życie daje nam nie to co chcemy ale to, co ma dla nas”
Uczestniczymy jeszcze w spotkaniu w Radzie Miasta z merem, jego zastÄ™pcami i organizacjami z Czortkowa. Pada wiele piÄ™knych sÅ‚ów o przyjaźni, wspóÅ‚pracy, dobrym sÄ…siedztwie, budowaniu mostów miÄ™dzy ludźmi. SkÅ‚adanych jest też wiele podziÄ™kowaÅ„ na rÄ™ce wójta Jana Zycha, za wielorakÄ… pomoc na rzecz dzieci i mÅ‚odzieży z Ukrainy.
Spotykamy się też z organizacją działającą na rzecz dzieci niepełnosprawnych. Duże zaangażowanie, wielkie serce i samozaparcie, jakie towarzyszy na co dzień tej organizacji może dodać energii każdemu, pobudzić do działania. I tutaj padają podziękowania dla Korczyny za pomoc na rzecz dzieci niepełnosprawnych, za organizację ich pobytu.
Po poÅ‚udniu spotkanie w polskiej szkole prowadzonej przez Towarzystwo polsko – ukraiÅ„skie im. Adama Mickiewicza, gdzie uczestniczymy, w ramach festiwalu, w konkursie recytatorskim poezji polskiej. Jakie jest nasze zaskoczenie, gdy recytujÄ… wiersze nastoletni chÅ‚opcy, nie wstydzÄ… siÄ™, podchodzÄ… do tego poważnie. Uczestnicy konkursu mówiÄ… piÄ™kne wiersze o Ojczyźnie, o miÅ‚oÅ›ci, przyjaźni, matce, ojcu, recytujÄ… Mickiewicza, SÅ‚owackiego, KonopnickÄ…, Twardowskiego, Szelburg – ZarÄ™binÄ™, JasnorzewskÄ… i jeszcze wielu innych. Å»aden wiersz siÄ™ nie powtarza, wszyscy uczestnicy, a jest ich 37, mówiÄ… w jÄ™zyku polskim, wzbudzajÄ… w sÅ‚uchaczach wiele emocji, nie jedna Å‚za pojawia siÄ™ w oczach widzów, wytwarza siÄ™ niesamowita więź pomiÄ™dzy aktorami a widzami, a miÄ™dzy tym sÄ… jeszcze oceniajÄ…cy, czyli jury. Jakież jest ich trudne zadanie wybrać i nagrodzić najlepszych. Gdy jurorzy poszli obradować, dzieci i mÅ‚odzież przedstawiÅ‚y przygotowany program. W udziale przypadÅ‚ mi zaszczyt ale i trudne zadanie, bycia jurorem. Åšmiem twierdzić, że wszyscy uczestnicy konkursu zostali nagrodzeni, ponieważ na tak dÅ‚ugi czas potrafili zająć widowniÄ™, poruszyć serca i umysÅ‚y, a w nas ,przybyszach z Polski poruszyć nieznane nam dotÄ…d obszary tÄ™sknoty za OjczyznÄ…, którÄ… kocha siÄ™ inaczej, gdy siÄ™ jÄ… posiada na co dzieÅ„ .
Jeszcze w nastroju nostalgicznym udajemy siÄ™ zwiedzić niezwykle bogato urzÄ…dzonÄ… cerkiew oraz obejÅ›cie wokóÅ‚ niej. W oddali widzimy mury zamku obronnego. ZmÄ™czeni docieramy do hotelu.
Trzeci już dzieÅ„ pobytu na Ukrainie rozpoczynamy od krótkiej wycieczki po mieÅ›cie. Marina pokazuje nam pozostaÅ‚oÅ›ci po polskich budynkach, zwracamy uwagÄ™ na polskie orÅ‚y na niektórych fasadach i balkonach. WÄ™drujÄ…c po mieÅ›cie docieramy do Muzeum, w którym zatrzymujemy siÄ™ na caÅ‚e przedpoÅ‚udnie. Oprowadzani przez dyrektora muzeum, zwiedzamy poszczególne sale, dowiadujemy siÄ™ o historii tego piÄ™knie poÅ‚ożonego nad Seretem miasteczka, o ludziach, poznajemy polskie wÄ…tki i ludzi, którzy wpisali siÄ™ w życie tej krainy. Spotykamy też wspóÅ‚czesnych twórców , wÅ›ród nich mÅ‚odego, osiemnastoletniego Andrieja, który, jak sam powiada, pisze ikony. Jego prace sÄ… niezwykle poruszajÄ…ce, twarze Å›wiÄ™tych, w których oczach odbija siÄ™ ich życie . Oczy, u Andrieja, odgrywajÄ… ważnÄ… rolÄ™, obrazki, wÅ‚aÅ›ciwie czarno – biaÅ‚e ryciny nie pozwalajÄ… przejść obojÄ™tnie obok tego artysty. SÄ… też kolorowe naszyjniki, piÄ™kne ludowe bluzki, serwetki i inne prace. To spotkanie pozwala nam lepiej poznać partnerskie miasto.
W pobliskiej Jagielnicy wspólnie z merem i przedstawicielem prasy lokalnej jemy obiad, w czasie którego rozmawiamy o codziennym życiu UkraiÅ„ców i Polaków, o planach na przyszÅ‚ość, dzielimy siÄ™ wrażeniami z pobytu na goÅ›cinnej czortowskiej ziemi. W oddali na wzgórzu widzimy cerkiew greckokatolickÄ… ufundowanÄ… przez LanckoroÅ„skich. Mer dodaje, że Karolina LanckoroÅ„ska, autorka „WspomnieÅ„ wojennych”, wspieraÅ‚a te tereny do ostatnich chwil swojego życia( zmarÅ‚a w 2002 roku). Odczuwamy niczym nieuzasadnionÄ… dumÄ™, że tak byÅ‚o.
Po poÅ‚udniu uczestniczymy w I MiÄ™dzynarodowym Festiwalu „Przyjaźń bez granic” UkraiÅ„ska nazwa festiwalu „Drużba bez kordoniw” nie tylko piÄ™knie brzmi ale też sugestywnie wyraża ideÄ™ przyjaźni, której nie mogÄ… przeszkodzić granice, paÅ„stwowe, czy te stworzone przez ludzi. Festiwal staÅ‚ siÄ™ Å›wiÄ™tem ludzi kultury, nauki, organizacji pozarzÄ…dowych, samorzÄ…du lokalnego i mieszkaÅ„ców dwudziesto oÅ›miotysiÄ™cznego Czortkowa. To wspaniaÅ‚e doÅ›wiadczenie wspólnoty i przyjaźni na dÅ‚ugo pozostanie w naszej pamiÄ™ci. WystÄ™pujÄ…ce zespoÅ‚y taÅ„czÄ… i Å›piewajÄ…, grajÄ… na instrumentach ludowych, a piÄ™kno ich strojów przyciÄ…ga wzrok. PiÄ™knie i tÄ™sknie brzmiÄ… sÅ‚owa piosenki „Czerwona ruta”. Legenda powiada, że czerwona ruta istnieje tylko w Karpatach i tylko na kilka minut w nocy na Iwana Kupala(odpowiednik nocy Å›wiÄ™tojaÅ„skiej) żóÅ‚te kwiaty stajÄ… siÄ™ czerwonymi. Dziewczyna, która znajdzie ten kwiat i zerwie go, bÄ™dzie szczęśliwa w miÅ‚oÅ›ci: „ czerwonu rutu, nie szukaj veczoramy – ty u mne jedyna, tylko ty povir”. PiÄ™kna historia o symbolu wiecznej i czystej miÅ‚oÅ›ci.
PoczÄ…tkowo padajÄ…cy deszcz ustÄ™puje miejsca sÅ‚oÅ„cu, które swoimi promieniami obejmuje obydwa narody, ociepla to co trudne i zimne oraz daje nadziejÄ™ na przyszÅ‚ość.
Wszystko co dobre szybko koÅ„czy siÄ™. Czas też naszego pobytu zbliża siÄ™ ku koÅ„cowi, jeszcze tylko kolacja z organizatorami festiwalu, kilka zdjęć, wiele uÅ›cisków dÅ‚oni, zapewnieÅ„ o przyjaźni, zaproszeÅ„ i podziÄ™kowaÅ„. Czujemy po raz kolejny wzruszenie, odczuwamy więź z ludźmi, chociaż niektórych dopiero co poznaliÅ›my. Å»egnamy siÄ™ majÄ…c nadziejÄ™ na kolejne spotkania po obu stronach granicy.
Wyjeżdżamy. Mijamy te same wsie i miasteczka, coraz dalej zostawiamy za sobÄ… Czortków – miasto festiwalu przyjaźni, która nie zna granic. Nasza podróż dobiega koÅ„ca, jeszcze tylko granica paÅ„stwa, jeszcze tyko kilkadziesiÄ…t kilometrów i znajdujemy siÄ™ w domu. Na dÅ‚ugo w naszej pamiÄ™ci i sercach pozostanÄ… spotkania z ludźmi, ich serdeczność, wrażliwość i otwarcie na drugiego czÅ‚owieka.
Przychodzi taki dzień, gdy w naszym życiu pojawiają się nowe miejsca, nowi znajomi czy przyjaciele. Dzień ten zjawia się znienacka, często nic go nie zapowiada i nagle mocniej zabije serce, coś ściska w gardle, wzruszenie odbiera mowę, a łzy same płyną.
Takie też dni przypadÅ‚y w udziale delegacji z gminy Korczyna, która w dniach 21 – 22 maja 2010 r. uczestniczyÅ‚a w I MiÄ™dzynarodowym Festiwalu Przyjaźń bez granic w partnerskim mieÅ›cie Czortkowie na Ukrainie.
Spotkanie naszej delegacji z UkrainÄ… rozpoczyna siÄ™ już na przejÅ›ciu granicznym w Medyce, gdzie bez powodu stoimy ponad trzy godziny w kolejce zaledwie kilku aut. Nie zniechÄ™ca nas takie podejÅ›cie pograniczników – cóż, może tak stanowiÄ… przepisy a może w ich sercach tkwiÄ… mocne „kordony”. Tuż zagranicÄ… spotkanie z żebrzÄ…cymi dziećmi – taki obrazek zapamiÄ™taÅ‚am jeszcze z podróży po Lwowie w latach osiemdziesiÄ…tych, widać to nie zmieniÅ‚o siÄ™.
Wygodnym samochodem mijamy wsie i miasteczka – dość biednie wyglÄ…dajÄ…ce, w wiÄ™kszoÅ›ci stare domy, zaniedbane obejÅ›cia i niekoÅ„czÄ…ce siÄ™ dziury na drodze – później dziurawe drogi okażą siÄ™ zmorÄ… naszej podróży.
Podczas drogi snujemy rozważania, jak olbrzymim krajem byÅ‚a niegdyÅ› Rzeczpospolita. Mijamy Lwów, niestety tylko obwodnicÄ…, nie ma czasu pooddychać jego atmosferÄ…. Cóż, może kiedyÅ›…
W Tarnopolu nieco bÅ‚Ä…dzimy, oznakowanie dróg nie należy do mocnych stron Ukrainy. Zauważamy znane miejscowoÅ›ci: Trembowla, Buczacz, Rudki… Wreszcie docieramy do Czortkowa, gdzie oczekuje nas Aleksander , po prostu Sasza – to on bÄ™dzie sprawowaÅ‚ nad nami opiekÄ™ przez wszystkie dni.
Pierwsze oficjalne spotkanie odbywa siÄ™ w Czortkowskim Pedagogicznym Instytucie im. Aleksandra Barwinowskiego – okazuje siÄ™, że zaÅ‚ożycielem szkoÅ‚y byÅ‚ Polak. W spotkaniu towarzyszy nam Marina i Irina, które odtÄ…d bÄ™dÄ… naszymi dobrymi duchami. Spotkanie z dyrekcjÄ… i nauczycielami oraz wybranymi uczniami staje siÄ™ okazjÄ… do wymiany doÅ›wiadczeÅ„, omawiania dalszej wspóÅ‚pracy. Atmosfera spotkania jest serdeczna, miÅ‚a i przyjazna. Robimy pamiÄ…tkowe zdjÄ™cie, wymieniamy adresy, rozstajemy siÄ™ z nadziejÄ… na wspólne dziaÅ‚ania.
NastÄ™pnym spotkaniem jest kolacja z merem Czortkowa, w niezwykle przyjaznej atmosferze wymiana doÅ›wiadczeÅ„, rozmowy o sprawach ważnych i wspólnych doÅ›wiadczeniach.
PeÅ‚ni wrażeÅ„ docieramy do hotelu, aby kolejny dzieÅ„ pobytu na Ukrainie przeżyć równie intensywnie.
Niedziela budzi nas sÅ‚oÅ„cem, jedziemy do polskiego koÅ›cioÅ‚a ojców Dominikanów, gdzie uczestniczymy w uroczystej mszy w Å›wiÄ™to ZesÅ‚ania Ducha Å›w., jest z nami też mer Czortkowa. Msza odprawiana jest w jÄ™zyku polskim i ukraiÅ„skim. W tej monumentalnej Å›wiÄ…tyni piÄ™knie brzmiÄ… sÅ‚owa pieÅ›ni w wykonaniu chóru z Dobrodzienia , który również uczestniczy w festiwalu. Spotykamy Polaków, podchodzÄ… do nas, ze wzruszeniem opowiadajÄ… o swoich losach, przyglÄ…dajÄ… siÄ™ nam jako czÄ…stce utraconej ojczyzny. Zadajemy sobie pytanie: dlaczego los nie oszczÄ™dziÅ‚ tych ludzi, czy ich winÄ… jest, że urodzili siÄ™ w miejscu, które ktoÅ› kiedyÅ› sztucznie podzieliÅ‚? Takich pytaÅ„ jest wiele, pewnie nie znajdziemy na nie odpowiedzi, bowiem „ życie daje nam nie to co chcemy ale to, co ma dla nas”
Uczestniczymy jeszcze w spotkaniu w Radzie Miasta z merem, jego zastÄ™pcami i organizacjami z Czortkowa. Pada wiele piÄ™knych sÅ‚ów o przyjaźni, wspóÅ‚pracy, dobrym sÄ…siedztwie, budowaniu mostów miÄ™dzy ludźmi. SkÅ‚adanych jest też wiele podziÄ™kowaÅ„ na rÄ™ce wójta Jana Zycha, za wielorakÄ… pomoc na rzecz dzieci i mÅ‚odzieży z Ukrainy.
Spotykamy się też z organizacją działającą na rzecz dzieci niepełnosprawnych. Duże zaangażowanie, wielkie serce i samozaparcie, jakie towarzyszy na co dzień tej organizacji może dodać energii każdemu, pobudzić do działania. I tutaj padają podziękowania dla Korczyny za pomoc na rzecz dzieci niepełnosprawnych, za organizację ich pobytu.
Po poÅ‚udniu spotkanie w polskiej szkole prowadzonej przez Towarzystwo polsko – ukraiÅ„skie im. Adama Mickiewicza, gdzie uczestniczymy, w ramach festiwalu, w konkursie recytatorskim poezji polskiej. Jakie jest nasze zaskoczenie, gdy recytujÄ… wiersze nastoletni chÅ‚opcy, nie wstydzÄ… siÄ™, podchodzÄ… do tego poważnie. Uczestnicy konkursu mówiÄ… piÄ™kne wiersze o Ojczyźnie, o miÅ‚oÅ›ci, przyjaźni, matce, ojcu, recytujÄ… Mickiewicza, SÅ‚owackiego, KonopnickÄ…, Twardowskiego, Szelburg – ZarÄ™binÄ™, JasnorzewskÄ… i jeszcze wielu innych. Å»aden wiersz siÄ™ nie powtarza, wszyscy uczestnicy, a jest ich 37, mówiÄ… w jÄ™zyku polskim, wzbudzajÄ… w sÅ‚uchaczach wiele emocji, nie jedna Å‚za pojawia siÄ™ w oczach widzów, wytwarza siÄ™ niesamowita więź pomiÄ™dzy aktorami a widzami, a miÄ™dzy tym sÄ… jeszcze oceniajÄ…cy, czyli jury. Jakież jest ich trudne zadanie wybrać i nagrodzić najlepszych. Gdy jurorzy poszli obradować, dzieci i mÅ‚odzież przedstawiÅ‚y przygotowany program. W udziale przypadÅ‚ mi zaszczyt ale i trudne zadanie, bycia jurorem. Åšmiem twierdzić, że wszyscy uczestnicy konkursu zostali nagrodzeni, ponieważ na tak dÅ‚ugi czas potrafili zająć widowniÄ™, poruszyć serca i umysÅ‚y, a w nas ,przybyszach z Polski poruszyć nieznane nam dotÄ…d obszary tÄ™sknoty za OjczyznÄ…, którÄ… kocha siÄ™ inaczej, gdy siÄ™ jÄ… posiada na co dzieÅ„ .
Jeszcze w nastroju nostalgicznym udajemy siÄ™ zwiedzić niezwykle bogato urzÄ…dzonÄ… cerkiew oraz obejÅ›cie wokóÅ‚ niej. W oddali widzimy mury zamku obronnego. ZmÄ™czeni docieramy do hotelu.
Trzeci już dzieÅ„ pobytu na Ukrainie rozpoczynamy od krótkiej wycieczki po mieÅ›cie. Marina pokazuje nam pozostaÅ‚oÅ›ci po polskich budynkach, zwracamy uwagÄ™ na polskie orÅ‚y na niektórych fasadach i balkonach. WÄ™drujÄ…c po mieÅ›cie docieramy do Muzeum, w którym zatrzymujemy siÄ™ na caÅ‚e przedpoÅ‚udnie. Oprowadzani przez dyrektora muzeum, zwiedzamy poszczególne sale, dowiadujemy siÄ™ o historii tego piÄ™knie poÅ‚ożonego nad Seretem miasteczka, o ludziach, poznajemy polskie wÄ…tki i ludzi, którzy wpisali siÄ™ w życie tej krainy. Spotykamy też wspóÅ‚czesnych twórców , wÅ›ród nich mÅ‚odego, osiemnastoletniego Andrieja, który, jak sam powiada, pisze ikony. Jego prace sÄ… niezwykle poruszajÄ…ce, twarze Å›wiÄ™tych, w których oczach odbija siÄ™ ich życie . Oczy, u Andrieja, odgrywajÄ… ważnÄ… rolÄ™, obrazki, wÅ‚aÅ›ciwie czarno – biaÅ‚e ryciny nie pozwalajÄ… przejść obojÄ™tnie obok tego artysty. SÄ… też kolorowe naszyjniki, piÄ™kne ludowe bluzki, serwetki i inne prace. To spotkanie pozwala nam lepiej poznać partnerskie miasto.
W pobliskiej Jagielnicy wspólnie z merem i przedstawicielem prasy lokalnej jemy obiad, w czasie którego rozmawiamy o codziennym życiu UkraiÅ„ców i Polaków, o planach na przyszÅ‚ość, dzielimy siÄ™ wrażeniami z pobytu na goÅ›cinnej czortowskiej ziemi. W oddali na wzgórzu widzimy cerkiew greckokatolickÄ… ufundowanÄ… przez LanckoroÅ„skich. Mer dodaje, że Karolina LanckoroÅ„ska, autorka „WspomnieÅ„ wojennych”, wspieraÅ‚a te tereny do ostatnich chwil swojego życia( zmarÅ‚a w 2002 roku). Odczuwamy niczym nieuzasadnionÄ… dumÄ™, że tak byÅ‚o.
Po poÅ‚udniu uczestniczymy w I MiÄ™dzynarodowym Festiwalu „Przyjaźń bez granic” UkraiÅ„ska nazwa festiwalu „Drużba bez kordoniw” nie tylko piÄ™knie brzmi ale też sugestywnie wyraża ideÄ™ przyjaźni, której nie mogÄ… przeszkodzić granice, paÅ„stwowe, czy te stworzone przez ludzi. Festiwal staÅ‚ siÄ™ Å›wiÄ™tem ludzi kultury, nauki, organizacji pozarzÄ…dowych, samorzÄ…du lokalnego i mieszkaÅ„ców dwudziesto oÅ›miotysiÄ™cznego Czortkowa. To wspaniaÅ‚e doÅ›wiadczenie wspólnoty i przyjaźni na dÅ‚ugo pozostanie w naszej pamiÄ™ci. WystÄ™pujÄ…ce zespoÅ‚y taÅ„czÄ… i Å›piewajÄ…, grajÄ… na instrumentach ludowych, a piÄ™kno ich strojów przyciÄ…ga wzrok. PiÄ™knie i tÄ™sknie brzmiÄ… sÅ‚owa piosenki „Czerwona ruta”. Legenda powiada, że czerwona ruta istnieje tylko w Karpatach i tylko na kilka minut w nocy na Iwana Kupala(odpowiednik nocy Å›wiÄ™tojaÅ„skiej) żóÅ‚te kwiaty stajÄ… siÄ™ czerwonymi. Dziewczyna, która znajdzie ten kwiat i zerwie go, bÄ™dzie szczęśliwa w miÅ‚oÅ›ci: „ czerwonu rutu, nie szukaj veczoramy – ty u mne jedyna, tylko ty povir”. PiÄ™kna historia o symbolu wiecznej i czystej miÅ‚oÅ›ci.
PoczÄ…tkowo padajÄ…cy deszcz ustÄ™puje miejsca sÅ‚oÅ„cu, które swoimi promieniami obejmuje obydwa narody, ociepla to co trudne i zimne oraz daje nadziejÄ™ na przyszÅ‚ość.
Wszystko co dobre szybko koÅ„czy siÄ™. Czas też naszego pobytu zbliża siÄ™ ku koÅ„cowi, jeszcze tylko kolacja z organizatorami festiwalu, kilka zdjęć, wiele uÅ›cisków dÅ‚oni, zapewnieÅ„ o przyjaźni, zaproszeÅ„ i podziÄ™kowaÅ„. Czujemy po raz kolejny wzruszenie, odczuwamy więź z ludźmi, chociaż niektórych dopiero co poznaliÅ›my. Å»egnamy siÄ™ majÄ…c nadziejÄ™ na kolejne spotkania po obu stronach granicy.
Wyjeżdżamy. Mijamy te same wsie i miasteczka, coraz dalej zostawiamy za sobÄ… Czortków – miasto festiwalu przyjaźni, która nie zna granic. Nasza podróż dobiega koÅ„ca, jeszcze tylko granica paÅ„stwa, jeszcze tyko kilkadziesiÄ…t kilometrów i znajdujemy siÄ™ w domu. Na dÅ‚ugo w naszej pamiÄ™ci i sercach pozostanÄ… spotkania z ludźmi, ich serdeczność, wrażliwość i otwarcie na drugiego czÅ‚owieka.
Marta Haręzga